Niekomercyjna płyta nagrana w małym labelu Wratislavia Productions przez skrzypka Jacka Ropskiego i pianistę Mirosława Gąsieńca, artystów, o których zdecydowanie za mało się dyskutuje. Tymczasem ten album porywa od pierwszych taktów i nie daje wytchnienia do ostatniego tracku.

Płyta dobra na...habilitację Okładka płyty jest wyjątkowo dyskretna – czarna z wyszczególnionymi na biało nazwiskami kompozytorów i na szaro wykonawców, jakby ukryli się w cieniu, choć wprost fenomenalnie nagrali utwory na skrzypce i fortepian Ignacego Jana Paderewskiego, Mirosława Gąsieńca i aranżację miniatury Antoniego Stolpe. Nie tylko okładka jest skromna, w środku brakuje książeczki z obszernym omówieniem i biogramami w kilku językach – wszystko zdecydowano się zamieścić wyłącznie po angielsku na wewnętrznej stronie kartonika. Dobrze, bo jeśli płyta trafi w ręce zagranicznego melomana, poda ją dalej. Niedobrze, bo wielu słuchaczy nie dowie się, dlaczego Jacek Ropski wybrał taki, a nie inny repertuar na album, którym, notabene, otworzył swój przewód habilitacyjny we wrocławskiej Akademii Muzycznej. Repertuar na nowo odkrywany A powodów było kilka. Bodaj najważniejszym zaś fakt, że wielu kompozytorów nie potrafi (albo nie chce) pisać utworów pięknych, z poszanowaniem tradycji, minionych epok. Z kolei współczesne dzieła niektórzy wykonawcy wybierają, niekoniecznie ze względu na autentyczną do nich miłość, ale chcąc ukryć pewne niedociągnięcia, które w klasycznym repertuarze stałyby się dla słuchacza natychmiast zauważalne. W przypadku obydwu artystów nie ma takiej obawy. Jacek Ropski gra z wielkim wyczuciem, wirtuozerią, ale i elegancją, intonacyjną perfekcją. Wiernie sekunduje mu we wszystkich utworach Mirosław Gąsieniec. Wybór utworów jest wyjątkowo trafiony. Zwłaszcza, gdy mowa o Sonacie na skrzypce i fortepian op. 13 Ignacego Jana Paderewskiego, którego warto poznać nie tylko z fortepianowej twórczości. Kameralistyka (utwór z 1886 roku) była także jego mocną stroną, a kompozycja trzyma w napięciu od niepokojącej pierwszej po dynamiczną trzecią część. Sonata na skrzypce z fortepianem Mirosława Gąsieńca pięknie z poprzednim dziełem koresponduje, bo choć współczesny kompozytor, pedagog wrocławskiej Akademii Muzycznej lubi myśleć językiem muzycznym poprzednich epok, a impresjonistyczne piękno Sonaty przypadnie do gustu wielu spragnionym klasycznej krainy łagodności. Wreszcie na sam koniec miniatura przedwcześnie zmarłego Antoniego Stolpe, XIX-wiecznego kompozytora i pianisty, który zanim dokonał żywota w wieku zaledwie 21 lat zdążył pokazać się jako utalentowany wirtuoz i twórca choćby Sekstetu fortepianowego e-moll. Świetne nagranie z Akademii Muzycznej Utwory z albumu Paderewski/Gąsieniec/Stolpe znakomicie nagrała Katarzyna Sroka, pomysłodawczyni marki Wratislavia Productions, która, jako pracownik Akademii Muzycznej, od lat niestrudzenie rejestruje dokonania wielu wrocławskich artystów. Pracę Jacka Ropskiego i Mirosława Gąsieńca uchwyciła w świetnej akustycznie sali koncertowej Akademii Muzycznej. Alma mater, nawiasem mówiąc, powinna płytę lepiej promować. Warto, bo przykłady wielu zagranicznych rankingów albumowych pokazują, że krytycy doceniają repertuar mniej osłuchany, ale zawsze świetnie wykonany.